Czynności samoobsługowe, higiena
Wiersz
Dzień Dentysty
...

Wilk u dentysty

W surduciku szarym, w surduciku czystym
przyszedł prosto z lasu raz wilk do dentysty.
- Panie doktorze, zęby mnie bolą.
Myłem je piaskiem, myłem je solą,
płukałem szałwią, spałem w okładach.
Nic nie pomogło, bolą mnie nadal.
Zrób coś z zębami, panie doktorze!
- i tu wilk wilczą paszczę otworzył.
Kły w niej błysnęły ostre i duże.
Doktor ze strachu aż oczy zmrużył.
Ręce się trzęsą, nogi dygocą.
Jak w takim stanie służyć pomocą?
Włosy się jeżą, lata mu grdyka.
Wilk pysk otworzył i nie zamyka!
- Trudno, niech dzieje się co chce!
Jak mu nie ulżę, to mnie zje.
- Otarł więc czoło zroszone potem
i rzekł uprzejmie: - Proszę na fotel.
Znowu błysnęły wilcze zębiska,
a jeszcze większe, gdy patrzeć z bliska.
Zamknął więc oczy i szczypce ujął...
Niech się nade mną święci zmiłują!S
chylił się, szarpnął i w oka mgnieniu
już i po zębie, i po cierpieniu.
Wilk uśmiechnięty zszedł z fotela.
Od dzisiaj we mnie masz przyjaciela.
Jak mam dziękować? Jak się odwdzięczę?
Masz za to cztery skórki zajęcze.
Odwiedź mnie kiedyś, drogi doktorze.
Przyjmę jak króla w mej wilczej norze.
A gdy już za nim drzwi się zamknęły,
doktor z krawata rozluźnił przełyk.
Kraciastą chustką twarz całą wytarł
i westchnął ciężko: To ci wizyta!
I jeszcze tego samego dnia
taką tabliczkę przybił na drzwiach:
Nie przyjmuje się nikogo,nawet psa z kulawą nogą.
Niech tu żaden zwierz nie wchodzi,
Bo na serce mi to szkodzi!

autor wiersza: Tadeusz Śliwiak
event_note
19.12.2011
perm_identity
Anna Rydel